Kazimierz Dolny – cmentarze żydowskie

Po wywiadzie z autorem wystawy „Macewy codziennego użytku” temat sam się wprosił do napisania. To wszystko za sprawą jednego fragmentu tej rozmowy:

…W Kazimierzu jest ogrodzenie szkolnego boiska zbudowanego w latach 50. na terenie żydowskiego cmentarza. Nie dość, że murek zrobiony jest z macew, to jeszcze powyżej z osuwającej się ziemi wystają kości. Makabra. Dzieci to widzą.

Co na to dyrektor?

– Jest tego świadom. Ale dla niego to oczywiste, normalne. A przecież boisko niedawno było remontowane. Była okazja, by coś z tym zrobić. Wmurować tabliczkę upamiętniającą pochowanych tu ludzi albo stworzyć jakiś program edukacyjny.

Więcej… http://wyborcza.pl/1,75480,8570781,Mace … z143O0U153

Wszystko przez to, że już wcześniej słyszałem, że macewy w murze pozostawiono w określonym celu: By dzieci widziały jakie to miejsce miało przeznaczenie. Jedno mi w tym nie gra. Część macew w murze jest umieszczona tyłem.

Kiedyś poczyniłem trochę może przydługi tekst o kazimierskich cmentarzach. Może nie zanudzę umieszczając go tu w całości. Punktem wyjścia był znany wielu turystom cmentarz na Czerniawach.

Cmentarz powstał w 1851 roku. Mieści się na zboczu wąwozu na Czerniawach. Tak jak większość kirkutów na terenach okupowanych przez Niemców uległ zniszczeniu. To co można obecnie na nim zobaczyć to lapidarium z ocalałymi macewami oraz znajdującymi się na terenie cmentarza pojedynczymi płytami.

Zdjęcia wykonałem 05.04.2009 r.

Nie był to jedyny cmentarz żydowski w Kazimierzu. Starszy znajdował się na terenie obecnego boiska szkolnego. Ten używany był przez parę wieków. Znajdowały się na nim pochówki ważnych postaci dla kultury żydowskiej. Choć już w okresie międzywojennym był zaniedbany to przyciągał pielgrzymki Żydów oraz turystów. W murze otaczającym szkołę pozostawiono fragmenty macew w celu utrwalenia w świadomości społecznej historii tego miejsca.

Zdjęcia wykonałem 08.08.2009 r.

Zniszczenia cmentarzy okupanci dokonywali rękoma Żydów. Macewy musieli oni wyrywać własnoręcznie z ziemi. Cel zniszczenie to właśnie zatarcie śladów po całej społeczności. Dziwnym trafem Niemcy posłuchali rady polskiego artysty Antoniego Michalaka i zamiast skuwać i zacierać napisy na macewach używanych do brukowania chodników położyli je tylko niezapisaną stroną ku górze. Miało to zaoszczędzić im pracy i przyspieszyć całą akcję likwidacji cmentarzy. To ocaliło wiele szczególnie pięknych tablic. Na cmentarzu znajdują się nie tylko macewy kazimierskie. Są tam i pochodzące np z Puław. Tu jeszcze parę lat temu odnaleziono kawałki tablic w fundamentach rozbieranego budynku.

O samym Kazimierzu często mówiono, że to żydowskie miasteczko. Faktem jest, że Żydzi pojawili się tu już w XIIIw. Relacje osób odwiedzających to miasto przed wojną potwierdzają taką opinię. Jedynie statystyki jej zaprzeczają. W okresie międzywojennym Żydzi nigdy nie stanowili większości mieszkańców Kazimierza. Skupieni byli blisko rynku więc mogło powstawać wrażenie ich przewagi liczebnej. W pewien sposób wpłynęli na wygląd rynku. Lokując swoje sklepy w podcieniach i zamykając je drewnianymi ścianami sprawili, że w odczuciu części turystów rynek po wojnie wypiękniał ale jednocześnie zniknął gdzieś dawny klimat miasta. Miasta które było od Małego Rynku w stronę Skowieszynka i Czerniaw miastem drewnianym – tu była dzielnica żydowska. Warto też dodać, że Kazimierz był otoczony sadami śliwkowymi. Wiele z tych sadów była dzierżawiona Żydom, którzy wiele czasu spędzali w nich pilnując drzew i owoców. Byli więc obecni nie tylko w samym centrum.
W mieście rozwijał się ruch chasydzki i istniał dwór cadyka szczególnie miłującego i praktykującego muzykowanie. Działo to się już w wieku XIX. Prawdopodobnie w 1827 roku do Kazimierza przybył jeden z uczniów Widzącego z Lublina: Ezechiel ben Cwi-Hirsz Taub. Zaraz wokół niego powstał dwór chasydzki. Filozofia Tauba i dziś byłaby „na czasie”. On i jego uczniowie czcili życie, przyrodę i Pana. Czcili w sposób radosny bo cadyk powiedział ” Nie mogę odczuwać radości szabatu bez nowej melodii”. Wiele z powstałych na dworze Tauba pieśni jest i dziś znanych i wykonywanych. Gdy zmarł (1857 r.) pochowano go na starym kirkucie w Kazimierzu. Jego dzieci rozeszły się zakładając następne dwory i kontynuując dzieło ojca. Zaś do grobu cadyka z Kazimierza przybywali chasydzi po radę (tradycja zostawiania na grobie kartek z prośbami do zmarłego dotąd jest kultywowana przez Żydów, np. w Kocku). Właśnie w kontekście tego dworu chasydzkiego i Kazimierza Dolnego widzę ogromne powinowactwo tradycji z malarstwem Chagalla (ale to już prywatne odczucie autora tekstu).

Dotąd żyje legenda o miłości króla Kazimierza Wielkiego i Esterki.

Parochet pięknej Estery

Jedną z pierwszych legend, jakie poznałem w dzieciństwie, była niezwykła historia miłości króla Kazimierza Wielkiego i pięknej Żydówki Estery. Jej wypadki toczyły się w scenerii doskonale mi znanej: w romantycznej scenerii Kazimierza nad Wisłą.

To niezwykłe miasteczko, pełne zabytkowych kamieniczek i malowniczych drewnianych ruder, nad którymi wypiętrzały się ku niebu domy wokół Rynku, było jeszcze wówczas gęsto zamieszkane przez społeczność żydowską, a u stóp wyniosłej Góry Trzech Krzyży, na początku ul. Lubelskiej, stała przysadzista, pokryta gontowym dachem murowana synagoga, w której od setek lat wisiała piękna, pozłocista zasłona zwana parochetem. Jak wieść nios zasłonę tę haftowała sama Estera.

Jak było z kazimierskim pochodzeniem Estery, do dzisiaj nie wiadomo. Niektórzy twierdzą, że naprawdę pochodziła z Opoczna na Kielecczyźnie. Kazimierscy Żydzi wybuchali gniewem, kiedy ktoś wspominał o Opocznie. Dla nich nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że Estera była córką tutejszego biednego krawca Rafaela, który obarczony liczną gromadą dzieci cierpiał wielki niedostatek. Ale wszystko się w jego życiu zmieniło, gdy na jego pięknej, najstarszej córce spoczęło łaskawe oko królewskie.

Tak wielką miłością zapałał do czarnowłosej Estery król Kazimierz, że zabrał ją do swego zamku na wzgórzu. A z czasem wybudował dla niej osobny zamek w niedalekiej Bochotnicy. A potem jeszcze z wdzięczności za to, że powiła mu dwóch dorodnych synów, Niemira i Pełkę, nakazał swoim architektom wznieść w miasteczku piękną synagogę, aby Estera i jej współwyznawcy mieli gdzie się modlić.

Kiedy król wyjeżdżał z Kazimierza, żeby załatwić w Krakowie sprawy państwowe lub, gdy wyruszał na wojenne wyprawy, stęskniona Estera skracała sobie chwile oczekiwania haftowaniem wspaniałego parochetu; zasłony mającej okrywać umieszczone na ołtarzu świątyni rodały, na których nawinięte były zwoje Tory. Złotymi nićmi- specjalnie zamówionymi przez króla u jego złotnika w Hiszpanii wyszywała na ciężkiej jedwabnej materii wizerunek fantastycznego węża, który niegdyś w raju kusił Ewę. Wokół węża kłębiły się wspaniałe ornamenty. A wyżej – unosiły się królewskie korony.

Tutejsi żydzi określali Esterę żydowskiej królowej. Byli dumni z pozycji, jaką zajmowała u boku słynnego władcy, co zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną.

M. Derecki, Mój Kazimierz, Gazeta w Lublinie, Lublin 1999

Dziś pozostały jedynie ślady: budynek synagogi i znajdujący się obok niego drewniany budynek w którym znajdowały się żydowskie jatki. Oraz macewy, szczególnie te w wąwozie na Czerniawach.

Lapidarium na Czerniawach, autorstwa inż. Tadeusza Augustynka powstało w latach osiemdziesiątych. Zamiast jednolitej ściany składa się z dwóch części. Pęknięcie między nimi odnosi się do tragedii która zakończyła boleśnie istnienie społeczności żydowskiej w Kazimierzu jak i jej nekropolii. Zachowano na nim podział ze względu na płeć stosowany na cmentarzach żydowskich. Prawa strona ściany zawiera płyty z pochówków mężczyzn, lewa kobiet.

Synagoga

Wg legend synagoga powstała na polecenie Kazimierza Wielkiego, który w ten sposób chciał się przypodobać swojej ukochanej Esterce. Sama Estera z kolei miała wyszyć złotymi nićmi parochet dla tego domu modlitwy zapełniając w ten sposób swój czas pomiędzy wizytami króla. Do budowy wykorzystano kamienie z jerozolimskiej świątyni.

Nie ogłaszam dementi. Ale na pewno nie chodzi o tą synagogę. Budynek byłej synagogi w Kazimierzu Dolnym powstał w połowie XVIII wieku. Prawdopodobnie była tu wtedy tylko jedna sala. W XIX wieku dobudowano od północy babiniec, później od zachodu kolejne pomieszczenia i jeszcze jeden babiniec na piętrze nad tymi pomieszczeniami. Sala główna nakryta była ośmioboczną kopułą pokrytą polichromiami. W stanie idealnym budynek dotrwał do roku 1944. Niemcy, dopiero opuszczając Kazimierz Dolny podjęli się dzieła zniszczenia. Dzieło to było kontynuowane do lat pięćdziesiątych przez mieszkańców Kazimierza. W 1953 roku podjęto decyzję o odbudowie bożnicy z przeznaczeniem na kino. W ramach odbudowy odtworzono ośmioboczną kopułę nad salą główną ale już bez polichromii. W 2003 roku budynek przekazano Gminie Żydowskiej w Warszawie. Teraz są tam pokoje do wynajęcia i nadal sala kinowa używana jednak już tylko okazjonalnie.

Wracając jednak do historii…
Choć to nie jest ta legendarna synagoga, to tradycja synagogi w tym miejscu sięga dość daleko w przeszłość. W 1577 roku mieszkający w Kazimierzu Dolnym Żydzi wystosowali prośbę o zgodę na budowę synagogi na miejsce poprzedniej, którą strawił pożar. Nie wiadomo jednak nic ponad to o tej najstarszej synagodze. Brak też informacji o tym czy prośba została rozpatrzona po myśli kazimierskiej gminy żydowskiej. O kolejnej synagodze wiadomo tylko tyle, że powstała przed 1622 rokiem, a zniszczona została w roku 1661. Na jej odbudowę zgodził się Jan III Sobieski w 1677 roku. Jak widać zgoda na odbudowę nie była łatwa do uzyskania skoro przez 16 lat nie można jej było otrzymać. A przecież chodziło o odbudowę w miejscu poprzedniego budynku, więc zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego. Odbudowany budynek był już trzecią synagogą w tym miejscu i to wciąż nie jest ten budynek, który można w Kazimierzu dziś oglądać. Musiał on ulec zniszczeniu przed połową XVIII wieku choć trudno podać przyczyny zniszczenia. Przy poprzedzającej ją bożnicy też tylko można się domyślać, że uległa zniszczeniu w wyniku przetaczających się po terenach Rzeczypospolitej wojen.

Dziś o tragedii Żydów w Kazimierzu Dolnym podczas II wojny światowej przypomina umieszczona na ścianie budynku tablica pamiątkowa. A zdziwienie budzi mały zegar słoneczny – element raczej rzadko umieszczany na bożnicach. Informacje o zniszczeniach wojennych mówią o pozbawieniu budynku dachu. Wspomina się o zniszczeniu ścian. Przewodnik PTTK twierdził, że ściany po wojnie zniszczone były bardziej niż w połowie i do dzisiejszego kształtu budynek doprowadzili mieszkańcy Kazimierza. Stąd czasami bierze się ich oburzenie, na zwrot budynku dokonany przez władze. Jak było? Czy dzieło zniszczenia kontynuowali mieszkańcy po wojnie, czy też mieszkańcy ratowali budynek przed zniszczeniem? Społeczeństwo nie jest jednolitym organizmem i obie wersje historii mogą być prawdziwe.

Przejście na Mały Rynek

Rzut obiektywem wzdłuż ściany synagogi z widokiem na jatki na Małym Rynku.

Zdjęcia wykonałem 12.04.2009 r.

Lokalizacja:


Pokaż Judaika na większej mapie

Dodaj komentarz